sobota, 1 czerwca 2013

Chapter I


Perspektywa Haley


Stojąc przed dużym lustrem w swoim pokoju, spoglądałam na odbijającą się postać mojego ojca. Na jego twarzy malowało się zdenerwowanie, którego nie miał zamiaru maskować.
 -Dlaczego akurat ja? - zapytałam.
- Myślałem, że jako najstarsza z moich córek zrozumiesz, że znaleźliśmy się w ciężkiej sytuacji.-oznajmił i prawą ręką przeczesał swoje powoli siwiejące włosy.
 -Mogę rzucić studia, iść do pracy lub cokolwiek, tylko proszę nie to.-odwróciłam się w jego stronę składając ręce jak do modlitwy.
 - Tu już nie chodzi o mnie, ale o twoje młodsze rodzeństwo. Myślałem, że ono coś dla ciebie znaczy. - pozostawał nieugięty.- Chcesz aby dorastało w niegodnych warunkach? Chcesz pozbawić ich wspomnień z dzieciństwa? Tych, które są jednymi z najpiękniejszych?
 Milczałam. Miałam przed oczami swoje własne lata młodości. Nie chciałam żeby Sky, bo to ona była tą najmłodszą, miała gorsze dzieciństwo niż ja.
-Kto to? - zapytałam, te słowa mogły być uznane za zgodę. Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza.

- Tony Whitman. - odpowiedział na moje pytanie. - Poznałaś go na bankiecie, kilka miesięcy temu. Jest synem jednego z moich dobrych znajomych.- dodał. Powoli obrócił się do mnie przodem.- Będzie dobrze Haley. Jestem z ciebie dumny.-położył swoja dłoń na moim ramieniu.
Ja tylko przytaknęłam. 
Teraz już nic nie będzie dobrze.


Znowu powróciły wspomnienia. 
Te gorsze wspomnienia.
Ostatni raz rzuciłam smutnym spojrzeniem na swoje odbicie w lustrze.
 Czarna, koronkowa sukienka dokładnie podkreślała moją figurę. Delikatny makijaż zdobił moją twarz. Włosy ułożone w staranny kok, dodawały mi uroku. Z ręką na sercu, mogłam sama sobie przyznać, że wyglądam ślicznie. Ale czemu musiałam stroić się dla kogoś, kogo nie kocham?
Nie byłam już tą samą Haley Stone. 
Nie byłam już tą dziewczyną za którą brali mnie inni. 
Byłam wrakiem człowieka. 
A to wszystko dzięki niemu. Usłyszałam dzwonek do drzwi, wzięłam głęboki wdech. Wiedziałam że to on, moje ręce zaczęły się pocić.  
Po pokoju rozniósł się skrzypot drzwi.
 W odbiciu w lustrze zobaczyłam drobną blondynkę, na moją twarz wkradł się delikatny uśmiech. To właśnie ona była jedyną osobą dzięki której jeszcze wiedziałam jak to się robi. Osobą, dla której byłam zdolna do poświęceń.
 -Haley przyszedł Tony.-powiedziała swoim delikatnym głosem i podeszła do mnie.-I przyniósł mi prezent.- dodała a w moją stronę wyciągnęła śliczną lalkę z blond lokami takimi jak jej. Miała na sobie różową sukienkę, jej twarz ubrana była w sztuczny uśmiech, który zdobił także moją twarz, w jego towarzystwie. 
 -Śliczna kochanie.-odparłam, podeszłam do niej i ją przytuliłam, w moich oczach zebrały się łzy. Chciałam dla niej jak najlepiej. Chciałam aby nadal była tryskającą szczęściem
dziewczynką, chociażby kosztem swojego.
 -Dlaczego płaczesz Haley? - zapytała.- Przecież wyglądasz pięknie. - powiedziała moja
siostrzyczka i przytuliła swoimi małymi rączkami.
 -Nie płaczę, coś po prostu wpadło mi do oka.-odpowiedziałam.
-Ostatni często coś wpada Ci do oka.-zauważyła, była bardzo mądrym dzieckiem.

Na mojej twarzy pojawił się mimowolny uśmiech.
 - Haley, co tak długo?! - po domu rozniosły się wołania ojca.
 -Już schodzimy.-odkrzyknęłam i popatrzyłam w stronę Sky. - Idziesz ze mną? -zapytałam i wyciągnęłam w jej kierunku dłoń. 
Blondynka delikatnie chwyciła mnie swoją małą rączką.
Wzięłam ostatni głęboki oddech. Czas na przedstawienie.-pomyślałam.
Schodząc po schodach, z każdym kolejnym stopniem denerwowałam się coraz bardziej.
Bałam się o to, co może być. Jak daleko posunie się ten związek. Czekałam na jedną, jedyną deskę ratunku, wysłaną mi prze los. Otuchy dodawała mi jedynie obecność mojej najmłodszej siostry.
Stanęłyśmy w progu salonu, na białej kanapie siedział on. Jak zwykle na jego twarzy malował się szyderczy uśmiech, który był skierowany w stronę Noelle.
 Lekko odchrząknęłam, wszystkie pary oczu skierowały się na moja osobę.
 - Nareszcie. - powiedział ojciec, obdarzając mnie karcącym spojrzeniem.
 - Haley wyglądasz pięknie. - powiedział Tony, wstając z fotela i powolnym krokiem podchodząc do mnie. Kiedy był już na tyle blisko, delikatnie pocałował mnie w policzek.
Poczułam obrzydzenie do siebie samej.
Delikatnie, opuszkami palców, dotknęłam miejsca, które przed chwilą zetknęło się z jego ustami.
Ta czynność powinna być zarezerwowana dla osoby którą darzę prawdziwym uczucie, a nie  osobie z którą jestem jedynie po to, by pomóc rodzinie.
 - Wyglądasz oszałamiająco. - obdarzył mnie kolejnym komplementem, nachylając się nad moich prawym uchem. Jego oddech na mojej szyi, sprawił, że przeszedł mnie dreszcz.-Dzisiaj się zabawimy.-wyszeptał, tak abym słyszała to tylko ja. 
Przełknęłam głośno ślinę, swój wzrok skierowałam na ojca. On tylko pokiwała głową zachowując surowy wyraz twarzy.
 -Możemy już iść?-zapytałam patrząc w stronę chłopaka, chciałam mieć ten wieczór już za sobą. Chciała już wrócić do domu, chciałam położyć się w swoim łóżku i jak najszybciej zapomnieć o tym co miało zdarzyć się podczas naszego spotkania.
-Widzisz Tony! Haley bardzo śpieszy się do tego aby być z Tobą sam na sam.-powiedział ojciec i uśmiechnął się w stronę  bruneta.
Tony jedynie kiwnął głową i ostatni raz spoglądając na siedzących w pomieszczeniu, członków mojej rodziny, obdarzył ich lekkim uśmiechem i przepuszczając mnie w progu, wyszedł za mną do przedpokoju.
Kiedy mieliśmy otwierać drzwi, stanął w nich Michael. Był blady jak ściana. Oczy miał powiększone.
-Kogo ja tu widzę? - zapytał lekko majacząc.- Nowy ulubienice tatusia! - odpowiedział sam sobie. Patrzyłam to na jednego to na drugiego. Myślałam że za chwile skoczą sobie do gardeł, co w pewnym sensie by mnie uszczęśliwiło, jeśli wiedziałabym że piękna buźka Tony'ego ucierpi na tym bardziej. Chociaż stan w jakim był mój brat nie wskazywał na to że mogłoby to się tak skończyć.
Niespodziewanie, w przedpokoju pojawił się nasz ojciec.
-Co tu się dzieje? - spytał, patrząc raz na Tony'ego, raz na Michael'a.
-Nic takiego proszę pana.-odpowiedział mu brunet i popatrzył w jego stronę. Złapał  mnie za rękę i pociągnął jeszcze bardziej ku wyjściu, mijając Michael'a szepnął w jego stronę.-Kiedyś inaczej to załatwimy.
Chłopak tylko prychną pod nosem i popatrzył w moje oczy. Bezgłośnie powiedziałam przepraszam i zrównałam się z moim chłopakiem. Kiedy znaleźliśmy się na zewnątrz, o moją twarz uderzył lekki powiew jesiennego wiatru. W ciszy przeszliśmy przez ogródek i wychodząc za granicę rodzinnej posesji, podeszliśmy pod czarny samochód. Tony otwierając mi drzwi, zaczekał aż wejdę do środka i dopiero zatrzasnął za mną drzwi.
Obszedł samochód dookoła i wsiadł od strony kierowcy.
-Dokąd jedziemy? - zapytałam.
-Zobaczysz.-odparł z wielkim uśmiechem, który przyprawiła mnie o mdłości.

Całą drogę przemilczeliśmy. Po upływie parunastu minut, które ciągły się w nieskończoność, Tony zatrzymał samochód, oznajmiając mi z szerokim uśmiechem, że jesteśmy na miejscu.
Spojrzałam przez szybę. Znajdowaliśmy się pod jedną z najlepszych i zarazem najdroższych restauracji w Londynie.
Powoli wychodząc z samochodu, udaliśmy się w stronę wejścia do lokalu.
Złapałam kurczowo jego rękę, choć tak naprawdę tego nie chciałam. Nie lubiłam takich miejsc. Nie były dla mnie.
-Dzień dobry. - powitał nas mężczyzna ubrany w drogi garnitur, kiedy przeszliśmy przez szklane drzwi.
-Dzień dobry. - powiedzieliśmy równocześnie. Tony zaśmiał się dźwięcznie, a ja mu zawtórowałam.
-Stolik już czeka, proszę za mną.-powiedział mężczyzna, nie zdziwiłam się że nie pyta o nazwisko, było wiadome że Tony, a bardziej jego ojciec jest tu dobrze znany.
Mężczyzna wskazał ręką i poprowadził nas na dużą salę. Było to pomieszczenie ze ścianami wymalowanymi na beżowo i podłogą wyłożoną panelami. W równych odstępach ulokowane były czarne, drewniane stoły, przykryte białymi koronkowymi obrusami. Na blatach stały szklane wazony z czerwonymi różami, serwetki oraz świece. D stołów przysunięte były krzesła z białymi poduszkami. W samym środku sufitu, wisiał duży kryształowy żyrandol.
Znałam to miejsce. Byłam tutaj w zeszłym roku, kiedy organizowana była impreza z okazji 25 - lecia małżeństwa znajomych rodziców.
Stanęliśmy przy stoliku, który ulokowany był w rogu sali.  Mężczyzna chciał odsunąć dla mnie krzesło, ale Tony zaprotestował. -Dziękujemy, dalej sobie poradzimy.-powiedział i pokazał gestem głową żeby zostawił nas samych.
-Przecież nic by się nie stało jeśli by to zrobił.-powiedziałam, skierowałam swój wzrok w stronę chłopaka.
Tony nic nie odpowiedział i jedynie usiadł na krzesłu ze skwaszoną miną.
Przewróciłam oczami i zrobiłam to samo.
-Zapomniałem o kartach.-obok siebie usłyszałam głos mężczyzny który wskazał nam nasze miejsce.

-Chyba zapomniałeś zabrać mózgu z domu.-syknął w jego stronę Tony.
Popatrzyłam na chłopaka i kopnęłam go pod stołem w kostkę. On zmierzył mnie tylko wzrokiem, od razu pożałowałam swojego ruchu. -Chcesz jeszcze przekazać nam jakoś ważną informację która odmieni nasze życie, czy będziesz na tyle inteligentny i sobie pójdziesz?-to pytanie zostało skierowane do mężczyzny, Mark jak dobrze zauważyłam na jego plakietce, szybko zostawił karty i odszedł.
-Podobno jesteś wychowanym mężczyzną. - powiedziałam do chłopaka.
-A Ty podobno mnie potrzebujesz?-odegrał się tym samym.
Nic więcej nie powiedziałam i otwierając kardę, zaczęłam poszukiwania dania.
Przez cały ten czas czułam na sobie jego kręcące spojrzenie. Czułam się z tym źle. Jego wzrok paraliżował moje ruchy, jak i blokował myśli. 
-Wybrałaś już?-zapytał, najwidoczniej znudzony.
-Jeszcze nie.-odparłam, ale on nie zwracał na mnie uwagi, podniósł rękę do góry na znak wezwania kelnera.
-Wybrali już państwo? - chwilę później podszedł do nas młody kelner.
-Dwa razy to co zwykle.-odparł mu Tony, a ja otwarłam usta ze zdziwienia.
-Zaraz przyniosę. - oznajmił kelner i powoli oddalił się od stolika, przy którym siedzieliśmy.
-Zechcesz mi powiedzieć, co dla nas wybrałeś? - spytałam z kpiną
-Owoce morza.-odparł bardzo spokojnym głosem.- Mam nadzieję, że lubisz.- dodał po chwili i obdarzył mnie lekkim uśmiechem.
-Jestem uczulona.-powiedziałam trochę głośniej.-Mówiłam Ci o tym na pierwszym spotkaniu. -Po jednej porcji nic nie powinno ci się stać. - odpowiedział i puścił mi oczko.
-Wychodzę.-powiedziałam i wstałam z krzesła.
Chłopak szybko złapał mnie za ramie, mocno je ściskając.
-Nie wydaje mi się.-syknął do mojego ucha.- Chcesz pogrążyć rodzinę? Być plamą na jej honorze?- spytał z pogardą.

Zacisnęłam swoje usta w cienką linię, przełknęłam głośno ślinę i zamknęłam oczy.
Zobaczyłam swoją rodzinę.
Rodziców, brata i młodsze siostry.

Miał mnie w garści, dobrze wiedział że dla nich zrobię wszystko.
 -To jak? - spojrzałam na Tony'ego.
-Usiądźmy.-odparłam.
-Grzeczna dziewczynka.-powiedział z wielkim uśmiechem. Najchętniej dałabym mu w tym momencie w twarz. Na drugim końcu sali dostrzegłam kelnera idącego z naszym zamówieniem. Rytm bicia mojego serca przyśpieszył.  Poprawiłam się na krześle.
-Państwa zamówienie. - oznajmił kelner i położył na stole dwa talerze z owocami morza. - Smacznego. - dodał i odszedł.
-Smacznego kochanie.-powiedział Tony i zabrał się do jedzenia.
 -Żebyś się udławił tym jedzeniem. - syknęłam, jednak chłopak tego nie usłyszał
Wzięłam sztućce do rąk i zaczęłam przewracać posiłek z jednego końca talerza na drugi. W moich ustał wylądowały tylko nie liczne warzywa, które na nim były.
- I jak ci smakuje? - spytał Tony patrząc na mnie z rozbawieniem.
-Znakomite.-odparłam, w moim głosie ewidentnie było wyczuć sarkazm.
Na tym nasza rozmowa przy posiłku skończyła się.
Gdy na moim talerzu nie znalazłam już żadnej rzeczy którą mogłabym zjeść, zaczęłam bardziej przyglądać się wnętrzu w którym siedzieliśmy. Na ścianach wisiały obrazy, które przedstawiały największe atrakcje na świecie.   
Po kilku minutach dało się słyszeć dźwięk odkładanych sztućców na porcelanowy talerz.
Chłopak ponownie podniósł rękę do góry przywołują kelnera. Po chwili młody chłopak był obok nas. 
-W czymś  mogę pomóc? - zapytał.
-Proszę wszystkie koszty dopisać do rachunku mojego ojca.- odpowiedział, nie patrząc na stojącego obok pracownika restauracji. Wsiadając do samochodu, odetchnęłam z ulgą. Cieszyłam się, że nasza randka dobiega końcu.
 Jechaliśmy w ciszy. Tony ze skupieniem patrzył na drogę, ja zaś oglądałam mijane przez nas widoki, które spowijał mrok. W pewnym momencie zorientowałam się że nie kierujemy się w stronę ulicy na której mieszkałam.
 - Dokąd teraz zmierzamy? - spytałam.
 - Zobaczysz. - odpowiedział. - To taka mała niespodzianka.
 -Na dziś mam dość niespodzianek.-wyszeptałam odwracając głowę w stronę szyby, wolałam patrzeć w ciemność niż na niego.
 - Nie bądź taką nudziarą. - odpowiedział.- Chcę się dzisiaj rozerwać, a ty mi w tym pomożesz. - dodał. 
Nagle samochód się zatrzymał.
 Wyjrzałam przez szybę. Staliśmy na bezdrożu, obok ogromnego lasu.
 Jedynym źródłem światła był księżyc, który świecił dzisiaj wyjątkowo jasno.
- Wysiadaj z samochodu. - powiedział Tony.

 Zrobiłam to o co prosił.
 - O co chodzi? - spytałam, kiedy byłam już na zewnątrz.
 Chłopak zaczął niebezpiecznie się do mnie zbliżać.
 - Tony? - spytałam ponownie.
W moich oczach widniało przerażenie. Chłopak jedynie przyłożył palec do moich ust i uśmiechnął się złowieszczo.
 Jego zimne wargi, zaczęły stykać się z moją szyją.
-Tony, proszę nie.-chciałam w jakiś sposób go odepchnąć, jednak nie byłam wystarczająco silna.
 Chłopak z całej siły przyparł moje ciało do samochodu. Pocałunki z szyi, przeniósł na twarz. Z każdym kolejnym stawały się namiętniejsze.  
Po mojej twarzy zaczęły spływać łzy. 
Prosiłam, błagałam, wyklinałam ale to i tak nic nie dało. 
Chłopaka coraz bardziej naciskał.
Poczułam tą cholerną bezsilność.
Każdy jego pocałunek, każdy dotyk, sprawiał, że traciłam szacunek do samej siebie.
Brzydziłam się sobą samą.

-Tony proszę.-te dwa słowa ledwo co przeszły przez moje gardło.
-Zamknij się. - wysyczał, przez zaciśnięte zęby. W tym samym momencie na swoim policzku poczułam uderzenie.
 Złapałam się za palące miejsce. Patrzyłam na niego nie obecnym wzrokiem.
 Zrobił to.
 Znowu.
 A obiecał. - Jesteś moją dziewczyną, co oznacza, że masz pewne powinności wobec mnie.
Chłopak popatrzył na mnie chytrze i już miał powrócić do poprzedniej czynności, kiedy zadzwonił jego telefon.
Odetchnęłam z ulgą i szybko wsiadłam do samochodu.
Nie słyszałam o czym rozmawiał, nie interesowało mnie to.

W tym momencie chciałam być już w domu, daleko od niego.
Chwilę po mnie, do środka wszedł Tony. Skulona na fotelu przelotnie na niego spojrzałam. 
Na jego twarzy malował się grymas, szybko odwróciłam od niego wzrok.
 - Tym razem masz szczęście.-wysyczał.
 Nic nie odpowiedziałam.
Po kilkudziesięciu minutach drogi, które wydawały się wiecznością, zajechaliśmy pod mój dom.
Chwyciłam za klamkę, ale na moje prawej ręce poczułam jego dłoń.
-Nie pożegnasz się?-zapytał, przewróciłam oczami.
-Pa.-wyszeptałam, ale on dalej mnie przytrzymywał.-- Tony daj spokój. - dodałam błagalnym tonem.

 Ten palcem wskazującym drugiej ręki wskazał na swój policzek.
 Przewróciłam oczami i zrobiłam to, o co prosił w celu uniknięcia niepotrzebnych problemów. Nie chciałam się z nim kłócić. Bałam się go. Był dla mnie osobą nieprzewidywalną.
 Po tym szybko opuściłam auto, wycierając swoje usta biegiem skierowałam się w stronę domu. Wchodząc do środka, zastałam ciszę, spowodowaną snem jego mieszkańców. Jak najciszej potrafiłam, weszłam po chodach.
 Stojąc już w swoim pokoju, rzuciłam się na łóżko i pozwoliłam popłynąć łzom cisnącym się do moich oczu.
Odzwierciedlały wszystkie nabierane dzisiejszego dnia, negatywne emocje.

Po chwili otarłam policzki z łez, a do mojej głowy wpadł idealny pomysł. Wstałam z łóżka, poprawiłam sukienkę i skierowałam się w stronę białych drzwi. Powoli naciskając na mosiężną klamkę, uchyliłam drzwi i przechodząc przez próg, znalazłam się w małym pomieszczeniu wyłożonymi brązowymi kafelkami. W pośpiechu zamknęłam je na zamek, aby nikt mi nie przeszkodził, choć tak naprawdę wiedziałam że wszyscy pogrążeni są w śnie.
 Otwarłam szafkę nad umywalką, a z niej wyciągnęłam małą rzecz. Uśmiechnęłam się do mojego odbicia w lustrze, teraz widziałam że poczuję się lepiej.



***


Na sam początek chciałybyśmy podziękować za miłe komentarze pod prologiem.
Jest nam bardzo miło z tego powodu że było ich tam kilka, powiemy wam szczerze że czekałyśmy na nie z niecierpliwością.
W sumie nie wiemy jak zareagujecie na to co jest tam wyżej, ale mamy nadziej że spodoba się wam.
I zostaniecie dalej z nami. 
Pozdrawiamy,
Ada&M.

9 komentarzy:

  1. Jest naprawdę bardzo dobrze. Macie ciekawy styl pisma. Chyba były 2 powtórzenia, ale to nic takiego.
    Ten Tony to kompletny dupek. Współczuję Haley. Jestem ciekawa, jak dalej będziecie to pisać. Dodaję do obserwowanych :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Awwww. Booski. Widzę, tajemnice. ;) Żal mi Haley. Ma naprawdę przerąbane z tym Tonym.. ;C
    Tylko, mogłybyście dawać akapity? Bo wtedy lepiej się czyta i wygląda to ładniej :). Nie mam więcej zastrzeżeń oprócz małych powtórzeń, o czym wspomniała Julaa . ;)
    Śliczny szablon <3
    Pozdrawiam i zapraszam do nas.
    www.we-will-always-be-the-same.blogspot.com
    Xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo mi się podoba wasz pierwszy rozdział. Boże biedna Hayley. Jak on może... Ja wiem co ona zamierza zrobić, więc mam nadzieję, że bez przesady.
    Czekam na kolejny, a w między czasie zapraszam do siebie ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Powiem wam że pierwszy rozdział jest the best ♥ czekam na nn ..
    [ serdecznie zapraszam do siebie ]

    OdpowiedzUsuń
  5. hejcia super blog napewno bede stalym gosciem zapraszam serdecznie do mnie na http://girls-world-by-santana.blogspot.com/ znajdziesz tu mnostwo dodatkow do bloga obrazkow tla gify avki banerki wszystko w menu po prawej jest 'made by me' (zrobione przezemnie) !! zostaw gdzies komentarz ze swoim adressem bloga a ja dodam go do listy ciekawych blogow na stronie glownej :) pozdrawienia z londynu ! x xxxxxxxxxxxx

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo mi się podoba i czekam na następny ;)
    W wolnej chwili zapraszam do siebie
    http://thiswonderfulworld0.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo podoba mi się wasz styl pisania. Nie przesadzacie z opisami. Ja, osobiście nie lubię jakiś monotonnych długich opisów na stronę w wordzie, dlatego bardzo przypadło mi do gustu to opowiadanie i na pewno będę wpadać.

    OdpowiedzUsuń
  8. Gratulacje dla obu autorek :) świetne, idealnie napisane ♥ nie lubię jak bohaterka tnie się bez powodu ale w waszym opowiadaniu jest to jak najbardziej 'stosowne'.

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetne :) Zaciekawiło mnie to jeszcze bardziej.

    OdpowiedzUsuń