Perspektywa Noelle
Stałam pod mahoniowymi drzwiami, cały czas bacznie im się przyglądając. Zastanawiałam się, czy aby na pewno dobrą podjęłam decyzję. Wiedziałam, że jeśli już tam wejdę, nie będzie odwrotu. Wiedziałam, że to co od momentu przekroczenia ów progu, będzie moją tajemnicą nie mogącą ujrzeć światła dziennego, inaczej stanie się plamą na honorze mojej rodziny. Jednak to było jedyną deską ratunku. Cały czas przed oczyma miałam moją rodzinę, w której od pewnego czasu było coraz gorzej. Atmosfera stawała się bardziej desperacka, a więzy, które niegdyś trzymały nas wszystkich razem, powoli rozluźniały ucisku. Nie chciałam aby tak dalej było. Pragnęłam tylko tego, żeby wszystko powoli wracało do normalności.
Stojąc na jednej z londyńskich ulic, która o tej porze była opustoszała, spoglądałam na pochodnie gasnących latarń. Wzięłam ostatni głębszy oddech, a moja ręka spoczęła na klamce, którą delikatnie nacisnęłam. Będzie dobrze. W końcu kiedyś musi. Pomyślałam, po czym pewnym krokiem przeszłam przez próg. Od tej chwili był to mój największy sekret, którego będę strzegła jak oka w głowie.
Usłyszałam odgłos otwieranych drzwi, a po pokoju rozniósł się tupot stóp. Jęknęłam przeciągle, czując na sobie ciężar czyjegoś ciała.
-Noelle.- dało się słyszeć cichy głosik koło moje ucha. Powoli podniosłam powieki. Nad sobą zobaczyłam radosną twarz mojej najmłodszej siostry.
-Sky, ja chce spać. - odburknęłam i zamykając swoje oczy, schowałam twarz w poduszkę.
-Noelle jest już ósma, obiecałaś mi coś!-podniosła lekko głos. - Miałaś mnie dzisiaj odprowadzić do przedszkola. - na dźwięk jej słów, spojrzałam w jej stronę. Zmarszczyłam brwi, za żadne skarby nie mogła przypomnieć sobie takiej sytuacji.
- Nie może tego zrobić Micheal lub Linnea? - zapytałam.
- Obiecałaś mi. - powiedziała znacznie ciszej. Z jej twarzy nagle zniknął uśmiech. Kiedy tak na nią patrzyłam widziałam w niej siebie. Pamiętam, że zawsze kiedy pierwsza wstawałam, wbiegałam do pokoju rodziców i kładłam się miedzy nimi. Wtedy zaczynałam bawić się włosami mamy, a tatę gładziłam po jego zaroście. Tak samo było z Michael'em i Haley. Zawsze byliśmy zgranym rodzeństwem i mimo wielu kłótni i walk o zabawki, jedno było za drugim. Podobnie jest ze Sky. Pomimo wielu problemów, które dotknęły naszą rodzinę i na pewno odcisnęły swój ślad również na niej, nie traci tego swojego cudownego uśmiechu, którym potrafi zarazić wszystkich w okół.
-Dobrze. - powiedziałam widząc minę dziewczynki. - Sky musisz ze mnie zejść żeby mogła wstać. - dodałam, a ta szybko ze mnie zeskoczyła. Leniwie odrzucając kołdrę w bok, zwlekłam się z łóżka. Odprowadzając Sky wzrokiem, czekałam aż wyjdzie z pokoju. Wtedy sama wstałam z pozycji siedzącej i podchodząc do szafy, zaczęłam poszukiwania ubrania, które mogłabym dzisiaj założyć. Wciągnęłam zwykłe czarne rurki i tego samego koloru luźny sweter. Z przygotowanymi rzeczami ruszyłam do łazienki.
Stojąc przed dużym lustrem, znajdującym się w łazience, powoli przemyłam twarz zimną wodą. Pod moimi oczami znajdowały się wielkie worki, które były oznaką zmęczenia. Następnie, wycierając ją delikatnie białym ręcznikiem, nałożyłam matujący podkład. Biorąc do ręki eyeliner, starannie namalowałam na obu powiekach, dwie równe kreski. Rzęsy zaś podkręciłam tuszem wodoodpornym. Na koniec, usta pomalowałam czerwoną szminką, kończąc wykonywanie makijażu. Ostatni raz spojrzałam na swoje odbicie, lekko się do niego uśmiechając.
Kiedy stwierdziłam że jestem gotowa, postanowiłam zejść na dół. Skierowałam się do kuchni z której słyszałam różne odgłosy. W momencie kiedy znalazłam się w pomieszczeniu, zobaczyłam siedzące przy stole rodzeństwo i mamę, która krzątała się wkoło mebli kuchennych, co chwilę otwierającą inna szafkę.
-Dzień dobry. - powiedziałam, a wszystkie pary oczu skierowały się na mnie.
- Elle siadaj. - odparła mi mama i wskazała na krzesło obok Michael'a. - Naleśnika? - zapytała stając z patelnią obok mnie.
- Nie jestem głodna. - odparłam. - Zjadłam coś w pracy. - dodałam na swoje usprawiedliwienie, wiedząc, że na tym się nie skończy.
- Ale to było kilka godzin temu, masz zjeść chociaż jednego. - powiedziała. Popatrzyłam na rodzeństwo w poszukiwaniu pomocy.
- Jeśli nie chce ja z chęcią zjem jej porcję. - mówiąc to Michael oblizał swoje usta. Brązowowłosa kobieta popatrzyła na niego morderczym wzrokiem.
- Ty zjadłeś już wystarczająco dużo. - odparła.
- Ja jestem mężczyzną i potrzebuję dużo jeść. - mówiąc to wypiął dumnie pierś. Na te słowa wszystkie wybuchłyśmy śmiechem.
W tym samym momencie w progu kuchni staną tata. Momentalnie wszystkie spoważniałyśmy, tylko Sky śmiała się dalej.
- Dzień dobry. - przywitał się, a na jego twarzy namalował się blady uśmiech. Szybko odpowiedzieliśmy mu tym samym. Usiadł na swoim stały miejscy i wzrokiem zmierzył każdego z nas. Zatrzymał się na Haley która siedziała po jego prawej stronie.
- Jak udała się randka z Tonym? - spytał.
- Muszę odpowiadać na to pytanie?-zapytała, grzebiąc w naleśniku. Ojciec pozostawał nieugięty.
- Wolałabym żebyś to zrobiła. - powiedział, a jego twarz zrobiła się surowsza niż dotychczas.
-Nie mam na to ochoty. - odparła i zaczęła wstawać od stołu. Ojciec chwycił ją za prawy nadgarstek. Dziewczyna syknęła z bólu.
- Christopher puść ją w tej chwili. - zarządziła mama, on tylko popatrzył w jej stronę zwalniając uścisk. Blondynka w tym momencie zabrała rękę i szybko wyszła z kuchni.
- Sky może już wyjdziemy? - zapytałam najmłodszą z sióstr, atmosfera przy stole stała się gęstsza. Nie miałam ochoty wysłuchiwać kłótni rodziców, a było pewne że taka sytuacja za chwile nastąpi. Dziewczyna jedynie pokiwała głową i zeskakując z krzesła, wybiegła z pomieszczenia. Ja również szybko wstałam i skierowałam się do przedpokoju. Tam na małej szafce siedział blondynka i próbował założyć buciki. Podeszłam do niej i pomogłam jej. Podałam jej różowy płaszczyk, a ona założyła go. Po tym jak Sky była już gotowa, sama ubrałam czerwony płaszcz i czarne botki.
Przez pół drogi do przedszkola nic się nie odzywałyśmy. Nasze ręce były złączone, a Sky wymachiwała nimi w przód i w tył, przy tym rytmicznie podskakując. Miałyśmy kolejne przecznice, kiedy blondynka odezwała się.
- Noelle wiesz że mam męża? - popatrzyłam w jej stronę, na jej buzi gościł wielki uśmiech, a oczy świeciły cudownym blaskiem.
- Nie jesteś za młoda na małżeństwo? - zapytałam i posłałam jej uśmiech.
- Oczywiście że nie!-podniosła trochę głos. - Ma na imię Luka i mamy już dziecko, Sophie. - dodała.
- Dziecko? - zapytałam. - Czyli zostałam ciocią, a rodzice dziadkami?
- Na to wygląda. - odparła. - Ale wiesz powiedziałam że nie może zachowywać się jak mój tata, bo wtedy ja i Sophie nie będziemy go kochać. - dodała, a ja zamarłam.
- Dlaczego nie chcesz żeby Luka była jak tata? - zapytałam, chciałam dowiedzieć się co tak naprawdę siedzi w tej małej główce.
- Bo tatuś ostatnio bardzo dziwnie zachowuję się, boję się go. - powiedziała a po jej policzku słynęła łza.
- Sky to, że tata się tak teraz zachowuje nie oznacza, że nas nie kocha. Po prostu mamy problemy. - zaczęłam tłumaczyć mojej młodszej siostrze, chociaż sama miałam do niego o to żal. Powoli przykucając przy dziewczynce, rękawem przetarłam jej załzawione oczy. Przyciągnęłam jej drobne ciało i przytuliłam do siebie. W oddali było słychać głośne wrzaski. Z naszej prawej strony biegło pięciu chłopaków. Najwidoczniej nie patrzyli na to co przed nimi, a raczej za nimi.
Jak najszybciej chciałam podnieść się, ale oni pędzili w zawrotnym tempie. Wzięłam Sky z powrotem za rękę chcąc ją ochronić przed tą zgrają pięciu idiotów. Przebiegając obok nas jeden potrącił mnie ramieniem.
- Może jakieś przepraszam! - krzyknęłam w jego stronę. Chłopak lekko odwróciła się w moją stronę. Już otwierał buzię by coś powiedzieć, lecz nie dane było mu skończyć.
- Lou, szybko bo nas złapią. - powiedział do niego chłopak w loczkach. Szatyn tylko omiótł nas wzrokiem i ruszył przed siebie. Patrzyłam w ich stronę, dopóki nie zniknęli za zakrętem. Dopiero w tedy ruszyłam dalej.
Kiedy nadszedł wieczór, zaczęłam się szykować do wyjścia. Z szafy wyciągnęłam czarną sukienkę która sięgała mi do połowy uda. Następnie udałam się z nią do łazienki. Odstawiłam strój na bok i odkręcając kurek z ciepłą wodą, weszłam pod prysznic. Po dwudziestu minutach owinęłam się w biały puchowy ręcznik i stanęłam przed zaparowanym lustrem, dłonią przetarłam je i popatrzyłam na swoje odbicie. Z szafki z kosmetykami wyciągnęłam podkład, który nałożyłam na swoją twarz. Następnie wymalowałam na dwóch powiekach, idealnie równe kreski. Rzęsy zaś podkręciłam wodoodpornym tuszem. Na koniec, pomalowałam swoje usta czerwoną szminką i uśmiechnęłam się do siebie zachęcająco. Następnie zrzuciłam z siebie ręcznik, założyłam bieliznę i delikatnie wsunęłam na siebie sukienkę. Opuszczając łazienkę, weszłam do pokoju i ściągając z wieszaka czarny płaszcz, zarzuciłam go na siebie. Do tego na stopy założyłam wysokie czarne szpilki. Podchodząc pod toaletkę, mieszczącą się w rogu mojego pokoju, spryskałam się ulubionymi perfumami i biorąc torebkę, wyszłam ze swojej sypialni. Ostrożnie zeszłam po schodach. Stojąc w przedpokoju, oznajmiłam, że wychodzę. W tym momencie tata wyszedł z salonu.
- Podwieźć Cię? - zapytał.
- Nie dzięki. Przejdę się. - odparłam i jak najszybciej wyszłam z domu. Przeszłam dwie przecznice kiedy obok mnie zatrzymał się czarny Mercedes. Szyba od strony pasażera została otwarta. Na fotelu kierowcy siedział starszy mężczyzna z ciemnymi okularami na nosie.
- Witaj Noelle. - powiedział i zwrócił się w moją stronę. - Możemy porozmawiać? - zapytał.
- W sumie to trochę się śpieszę. - odparłam i pokazałam na drogę przed sobą.
- To nie było pytanie moja droga. - powiedział. Moje ciało przeszły ciarki.
Niepewnie podeszłam bliżej.
- Czego pan ode mnie chce? - zapytałam. Moim umysłem zawładnął strach. Kompletnie nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać.
- Mamy coś ze sobą wspólnego. - odparł.
- Niby co takiego? - zapytałam znowu.
- Nie co, tylko kto. - poprawił mnie, popatrzyłam na niego ściągając brwi. - Carlos. - podpowiedział. Przewróciłam oczami, no tak chłopak który łaził za mną od jakiegoś miesiąca.- Co z nim nie tak? - zapytałam.- Nie chce żebyście się spotykali...
- Nie tylko pan.-przerwałam mu. Mężczyzna popatrzył na mnie przesuwając swoje okulary trochę do przodu.
- Mój syn zasługuję na kogoś lepszego, niż zwykłą...
- Ja za nimi nie latam, więc proszę porozmawiać z nim.-przerwałam mu ponownie.-A teraz przepraszam, śpieszę się.-dodałam i ruszyłam przed siebie. Idąc coraz to szybszym krokiem, powstrzymywałam łzy które cisnęły są do moich oczu. Mimo tego, że każdego dnia popełniałam jeden błąd, robiłam to w słusznej sprawie. Chciałam chronić moją rodzinę. Pragnęłam aby miała wszystko co najlepsze. Wolałam uniknąć nerwów i przykrych sytuacji, które od jakiegoś czasu gościły w naszym domu.
Nagle ktoś szturchnął mnie ramieniem, wyrywając z głębokich przemyśleń. Przed sobą zobaczyłam znajomą twarz, choć tak naprawdę nie wiedziałam skąd ją kojarzę.
Nagle przypomniałam sobie dzisiejszy poranek, to on potrącił mnie ramieniem.
- Może jakieś podwójne przepraszam? - zapytałam.
Chłopak przeleciał mnie wzrokiem od góry do dołu i z powrotem. Uśmiechnął się tak jak rano i po prostu mnie minął. Moja dolna warga osunęła się w dół, odwróciłam się za nim, a on tylko zaśmiał się.
- Nie gap się i zamknij buzię. - usłyszałam jego głos. Szybko wykonałam tą czynność o której mówił. Zagryzłam policzek od środka, odwróciłam się i ruszyłam w dalszą drogę.
W końcu dotarłam do mojego celu, jak zawsze starałam się uspokoić. Wzięłam głęboki wdech i weszłam do środka. Przeszłam przez dużą salę, gdzie przy stolikach było już pełno ludzi.
- Noelle w końcu! - krzyknęła Alison.
- Hej. - powiedziałam podchodząc do baru. - Coś się stało? - zapytałam.
- Szybko, przebieraj się i do roboty. - powiedziała. - Masz dobrego klienta. - dodała i pokazała mi na stolik w rogu sali.
Wchodząc na zaplecze, zrzuciłam z siebie czarny płaszcz i powiesiłam go na wieszaku. Odłożyłam torebkę i podeszłam do lustra. Poprawiając włosy, uśmiechnęłam się do swojego odbicia i ruszyłam w stronę drzwi. Wolnym krokiem szłam ku stolikowi mieszczącemu się w prawym rogu sali. Moje serce zaczęło szybciej bić. Nie chciałam tego, jednak nie było odwrotu. Nie mogłam teraz zrezygnować. Moim ciałem zawładnęły nerwy i strach. Stojąc nad chłopakiem, nie mogłam wypowiedzieć ani jednego słowa. Bałam się.
Lekko odkaszlnęłam, chłopak zadarł głowę go góry patrząc na mnie.
- Cześć. - odezwałam się niepewnie. Mój głos drżał, a ciało trzęsło się jak galareta.
-Hej, usiądź. - powiedział i pokazał na krzesło na przeciwko siebie. - Jestem Zayn. - dodał.
Stałam pod mahoniowymi drzwiami, cały czas bacznie im się przyglądając. Zastanawiałam się, czy aby na pewno dobrą podjęłam decyzję. Wiedziałam, że jeśli już tam wejdę, nie będzie odwrotu. Wiedziałam, że to co od momentu przekroczenia ów progu, będzie moją tajemnicą nie mogącą ujrzeć światła dziennego, inaczej stanie się plamą na honorze mojej rodziny. Jednak to było jedyną deską ratunku. Cały czas przed oczyma miałam moją rodzinę, w której od pewnego czasu było coraz gorzej. Atmosfera stawała się bardziej desperacka, a więzy, które niegdyś trzymały nas wszystkich razem, powoli rozluźniały ucisku. Nie chciałam aby tak dalej było. Pragnęłam tylko tego, żeby wszystko powoli wracało do normalności.
Stojąc na jednej z londyńskich ulic, która o tej porze była opustoszała, spoglądałam na pochodnie gasnących latarń. Wzięłam ostatni głębszy oddech, a moja ręka spoczęła na klamce, którą delikatnie nacisnęłam. Będzie dobrze. W końcu kiedyś musi. Pomyślałam, po czym pewnym krokiem przeszłam przez próg. Od tej chwili był to mój największy sekret, którego będę strzegła jak oka w głowie.
Usłyszałam odgłos otwieranych drzwi, a po pokoju rozniósł się tupot stóp. Jęknęłam przeciągle, czując na sobie ciężar czyjegoś ciała.
-Noelle.- dało się słyszeć cichy głosik koło moje ucha. Powoli podniosłam powieki. Nad sobą zobaczyłam radosną twarz mojej najmłodszej siostry.
-Sky, ja chce spać. - odburknęłam i zamykając swoje oczy, schowałam twarz w poduszkę.
-Noelle jest już ósma, obiecałaś mi coś!-podniosła lekko głos. - Miałaś mnie dzisiaj odprowadzić do przedszkola. - na dźwięk jej słów, spojrzałam w jej stronę. Zmarszczyłam brwi, za żadne skarby nie mogła przypomnieć sobie takiej sytuacji.
- Nie może tego zrobić Micheal lub Linnea? - zapytałam.
- Obiecałaś mi. - powiedziała znacznie ciszej. Z jej twarzy nagle zniknął uśmiech. Kiedy tak na nią patrzyłam widziałam w niej siebie. Pamiętam, że zawsze kiedy pierwsza wstawałam, wbiegałam do pokoju rodziców i kładłam się miedzy nimi. Wtedy zaczynałam bawić się włosami mamy, a tatę gładziłam po jego zaroście. Tak samo było z Michael'em i Haley. Zawsze byliśmy zgranym rodzeństwem i mimo wielu kłótni i walk o zabawki, jedno było za drugim. Podobnie jest ze Sky. Pomimo wielu problemów, które dotknęły naszą rodzinę i na pewno odcisnęły swój ślad również na niej, nie traci tego swojego cudownego uśmiechu, którym potrafi zarazić wszystkich w okół.
-Dobrze. - powiedziałam widząc minę dziewczynki. - Sky musisz ze mnie zejść żeby mogła wstać. - dodałam, a ta szybko ze mnie zeskoczyła. Leniwie odrzucając kołdrę w bok, zwlekłam się z łóżka. Odprowadzając Sky wzrokiem, czekałam aż wyjdzie z pokoju. Wtedy sama wstałam z pozycji siedzącej i podchodząc do szafy, zaczęłam poszukiwania ubrania, które mogłabym dzisiaj założyć. Wciągnęłam zwykłe czarne rurki i tego samego koloru luźny sweter. Z przygotowanymi rzeczami ruszyłam do łazienki.
Stojąc przed dużym lustrem, znajdującym się w łazience, powoli przemyłam twarz zimną wodą. Pod moimi oczami znajdowały się wielkie worki, które były oznaką zmęczenia. Następnie, wycierając ją delikatnie białym ręcznikiem, nałożyłam matujący podkład. Biorąc do ręki eyeliner, starannie namalowałam na obu powiekach, dwie równe kreski. Rzęsy zaś podkręciłam tuszem wodoodpornym. Na koniec, usta pomalowałam czerwoną szminką, kończąc wykonywanie makijażu. Ostatni raz spojrzałam na swoje odbicie, lekko się do niego uśmiechając.
Kiedy stwierdziłam że jestem gotowa, postanowiłam zejść na dół. Skierowałam się do kuchni z której słyszałam różne odgłosy. W momencie kiedy znalazłam się w pomieszczeniu, zobaczyłam siedzące przy stole rodzeństwo i mamę, która krzątała się wkoło mebli kuchennych, co chwilę otwierającą inna szafkę.
-Dzień dobry. - powiedziałam, a wszystkie pary oczu skierowały się na mnie.
- Elle siadaj. - odparła mi mama i wskazała na krzesło obok Michael'a. - Naleśnika? - zapytała stając z patelnią obok mnie.
- Nie jestem głodna. - odparłam. - Zjadłam coś w pracy. - dodałam na swoje usprawiedliwienie, wiedząc, że na tym się nie skończy.
- Ale to było kilka godzin temu, masz zjeść chociaż jednego. - powiedziała. Popatrzyłam na rodzeństwo w poszukiwaniu pomocy.
- Jeśli nie chce ja z chęcią zjem jej porcję. - mówiąc to Michael oblizał swoje usta. Brązowowłosa kobieta popatrzyła na niego morderczym wzrokiem.
- Ty zjadłeś już wystarczająco dużo. - odparła.
- Ja jestem mężczyzną i potrzebuję dużo jeść. - mówiąc to wypiął dumnie pierś. Na te słowa wszystkie wybuchłyśmy śmiechem.
W tym samym momencie w progu kuchni staną tata. Momentalnie wszystkie spoważniałyśmy, tylko Sky śmiała się dalej.
- Dzień dobry. - przywitał się, a na jego twarzy namalował się blady uśmiech. Szybko odpowiedzieliśmy mu tym samym. Usiadł na swoim stały miejscy i wzrokiem zmierzył każdego z nas. Zatrzymał się na Haley która siedziała po jego prawej stronie.
- Jak udała się randka z Tonym? - spytał.
- Muszę odpowiadać na to pytanie?-zapytała, grzebiąc w naleśniku. Ojciec pozostawał nieugięty.
- Wolałabym żebyś to zrobiła. - powiedział, a jego twarz zrobiła się surowsza niż dotychczas.
-Nie mam na to ochoty. - odparła i zaczęła wstawać od stołu. Ojciec chwycił ją za prawy nadgarstek. Dziewczyna syknęła z bólu.
- Christopher puść ją w tej chwili. - zarządziła mama, on tylko popatrzył w jej stronę zwalniając uścisk. Blondynka w tym momencie zabrała rękę i szybko wyszła z kuchni.
- Sky może już wyjdziemy? - zapytałam najmłodszą z sióstr, atmosfera przy stole stała się gęstsza. Nie miałam ochoty wysłuchiwać kłótni rodziców, a było pewne że taka sytuacja za chwile nastąpi. Dziewczyna jedynie pokiwała głową i zeskakując z krzesła, wybiegła z pomieszczenia. Ja również szybko wstałam i skierowałam się do przedpokoju. Tam na małej szafce siedział blondynka i próbował założyć buciki. Podeszłam do niej i pomogłam jej. Podałam jej różowy płaszczyk, a ona założyła go. Po tym jak Sky była już gotowa, sama ubrałam czerwony płaszcz i czarne botki.
Przez pół drogi do przedszkola nic się nie odzywałyśmy. Nasze ręce były złączone, a Sky wymachiwała nimi w przód i w tył, przy tym rytmicznie podskakując. Miałyśmy kolejne przecznice, kiedy blondynka odezwała się.
- Noelle wiesz że mam męża? - popatrzyłam w jej stronę, na jej buzi gościł wielki uśmiech, a oczy świeciły cudownym blaskiem.
- Nie jesteś za młoda na małżeństwo? - zapytałam i posłałam jej uśmiech.
- Oczywiście że nie!-podniosła trochę głos. - Ma na imię Luka i mamy już dziecko, Sophie. - dodała.
- Dziecko? - zapytałam. - Czyli zostałam ciocią, a rodzice dziadkami?
- Na to wygląda. - odparła. - Ale wiesz powiedziałam że nie może zachowywać się jak mój tata, bo wtedy ja i Sophie nie będziemy go kochać. - dodała, a ja zamarłam.
- Dlaczego nie chcesz żeby Luka była jak tata? - zapytałam, chciałam dowiedzieć się co tak naprawdę siedzi w tej małej główce.
- Bo tatuś ostatnio bardzo dziwnie zachowuję się, boję się go. - powiedziała a po jej policzku słynęła łza.
- Sky to, że tata się tak teraz zachowuje nie oznacza, że nas nie kocha. Po prostu mamy problemy. - zaczęłam tłumaczyć mojej młodszej siostrze, chociaż sama miałam do niego o to żal. Powoli przykucając przy dziewczynce, rękawem przetarłam jej załzawione oczy. Przyciągnęłam jej drobne ciało i przytuliłam do siebie. W oddali było słychać głośne wrzaski. Z naszej prawej strony biegło pięciu chłopaków. Najwidoczniej nie patrzyli na to co przed nimi, a raczej za nimi.
Jak najszybciej chciałam podnieść się, ale oni pędzili w zawrotnym tempie. Wzięłam Sky z powrotem za rękę chcąc ją ochronić przed tą zgrają pięciu idiotów. Przebiegając obok nas jeden potrącił mnie ramieniem.
- Może jakieś przepraszam! - krzyknęłam w jego stronę. Chłopak lekko odwróciła się w moją stronę. Już otwierał buzię by coś powiedzieć, lecz nie dane było mu skończyć.
- Lou, szybko bo nas złapią. - powiedział do niego chłopak w loczkach. Szatyn tylko omiótł nas wzrokiem i ruszył przed siebie. Patrzyłam w ich stronę, dopóki nie zniknęli za zakrętem. Dopiero w tedy ruszyłam dalej.
Kiedy nadszedł wieczór, zaczęłam się szykować do wyjścia. Z szafy wyciągnęłam czarną sukienkę która sięgała mi do połowy uda. Następnie udałam się z nią do łazienki. Odstawiłam strój na bok i odkręcając kurek z ciepłą wodą, weszłam pod prysznic. Po dwudziestu minutach owinęłam się w biały puchowy ręcznik i stanęłam przed zaparowanym lustrem, dłonią przetarłam je i popatrzyłam na swoje odbicie. Z szafki z kosmetykami wyciągnęłam podkład, który nałożyłam na swoją twarz. Następnie wymalowałam na dwóch powiekach, idealnie równe kreski. Rzęsy zaś podkręciłam wodoodpornym tuszem. Na koniec, pomalowałam swoje usta czerwoną szminką i uśmiechnęłam się do siebie zachęcająco. Następnie zrzuciłam z siebie ręcznik, założyłam bieliznę i delikatnie wsunęłam na siebie sukienkę. Opuszczając łazienkę, weszłam do pokoju i ściągając z wieszaka czarny płaszcz, zarzuciłam go na siebie. Do tego na stopy założyłam wysokie czarne szpilki. Podchodząc pod toaletkę, mieszczącą się w rogu mojego pokoju, spryskałam się ulubionymi perfumami i biorąc torebkę, wyszłam ze swojej sypialni. Ostrożnie zeszłam po schodach. Stojąc w przedpokoju, oznajmiłam, że wychodzę. W tym momencie tata wyszedł z salonu.
- Podwieźć Cię? - zapytał.
- Nie dzięki. Przejdę się. - odparłam i jak najszybciej wyszłam z domu. Przeszłam dwie przecznice kiedy obok mnie zatrzymał się czarny Mercedes. Szyba od strony pasażera została otwarta. Na fotelu kierowcy siedział starszy mężczyzna z ciemnymi okularami na nosie.
- Witaj Noelle. - powiedział i zwrócił się w moją stronę. - Możemy porozmawiać? - zapytał.
- W sumie to trochę się śpieszę. - odparłam i pokazałam na drogę przed sobą.
- To nie było pytanie moja droga. - powiedział. Moje ciało przeszły ciarki.
Niepewnie podeszłam bliżej.
- Czego pan ode mnie chce? - zapytałam. Moim umysłem zawładnął strach. Kompletnie nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać.
- Mamy coś ze sobą wspólnego. - odparł.
- Niby co takiego? - zapytałam znowu.
- Nie co, tylko kto. - poprawił mnie, popatrzyłam na niego ściągając brwi. - Carlos. - podpowiedział. Przewróciłam oczami, no tak chłopak który łaził za mną od jakiegoś miesiąca.- Co z nim nie tak? - zapytałam.- Nie chce żebyście się spotykali...
- Nie tylko pan.-przerwałam mu. Mężczyzna popatrzył na mnie przesuwając swoje okulary trochę do przodu.
- Mój syn zasługuję na kogoś lepszego, niż zwykłą...
- Ja za nimi nie latam, więc proszę porozmawiać z nim.-przerwałam mu ponownie.-A teraz przepraszam, śpieszę się.-dodałam i ruszyłam przed siebie. Idąc coraz to szybszym krokiem, powstrzymywałam łzy które cisnęły są do moich oczu. Mimo tego, że każdego dnia popełniałam jeden błąd, robiłam to w słusznej sprawie. Chciałam chronić moją rodzinę. Pragnęłam aby miała wszystko co najlepsze. Wolałam uniknąć nerwów i przykrych sytuacji, które od jakiegoś czasu gościły w naszym domu.
Nagle ktoś szturchnął mnie ramieniem, wyrywając z głębokich przemyśleń. Przed sobą zobaczyłam znajomą twarz, choć tak naprawdę nie wiedziałam skąd ją kojarzę.
Nagle przypomniałam sobie dzisiejszy poranek, to on potrącił mnie ramieniem.
- Może jakieś podwójne przepraszam? - zapytałam.
Chłopak przeleciał mnie wzrokiem od góry do dołu i z powrotem. Uśmiechnął się tak jak rano i po prostu mnie minął. Moja dolna warga osunęła się w dół, odwróciłam się za nim, a on tylko zaśmiał się.
- Nie gap się i zamknij buzię. - usłyszałam jego głos. Szybko wykonałam tą czynność o której mówił. Zagryzłam policzek od środka, odwróciłam się i ruszyłam w dalszą drogę.
W końcu dotarłam do mojego celu, jak zawsze starałam się uspokoić. Wzięłam głęboki wdech i weszłam do środka. Przeszłam przez dużą salę, gdzie przy stolikach było już pełno ludzi.
- Noelle w końcu! - krzyknęła Alison.
- Hej. - powiedziałam podchodząc do baru. - Coś się stało? - zapytałam.
- Szybko, przebieraj się i do roboty. - powiedziała. - Masz dobrego klienta. - dodała i pokazała mi na stolik w rogu sali.
Wchodząc na zaplecze, zrzuciłam z siebie czarny płaszcz i powiesiłam go na wieszaku. Odłożyłam torebkę i podeszłam do lustra. Poprawiając włosy, uśmiechnęłam się do swojego odbicia i ruszyłam w stronę drzwi. Wolnym krokiem szłam ku stolikowi mieszczącemu się w prawym rogu sali. Moje serce zaczęło szybciej bić. Nie chciałam tego, jednak nie było odwrotu. Nie mogłam teraz zrezygnować. Moim ciałem zawładnęły nerwy i strach. Stojąc nad chłopakiem, nie mogłam wypowiedzieć ani jednego słowa. Bałam się.
Lekko odkaszlnęłam, chłopak zadarł głowę go góry patrząc na mnie.
- Cześć. - odezwałam się niepewnie. Mój głos drżał, a ciało trzęsło się jak galareta.
-Hej, usiądź. - powiedział i pokazał na krzesło na przeciwko siebie. - Jestem Zayn. - dodał.
***
Hej :*
Pomimo drobnych problemów, oto jest drugi rozdział.
Na sam początek chciałybyśmy podziękować za miłe słowa pozostawione przez was w komentarzach pod ostatnim rozdziałem. Nie macie pojęcia, jak bardzo nas one ucieszyły i zmotywowały do dalszej pracy.
Mamy nadzieję, że ten rozdział również przypadnie wam do gustu. Jak i również że zostawicie po sobie ślad.
Pozdrawiamy,
Ada&M.
Na sam początek chciałybyśmy podziękować za miłe słowa pozostawione przez was w komentarzach pod ostatnim rozdziałem. Nie macie pojęcia, jak bardzo nas one ucieszyły i zmotywowały do dalszej pracy.
Mamy nadzieję, że ten rozdział również przypadnie wam do gustu. Jak i również że zostawicie po sobie ślad.
Pozdrawiamy,
Ada&M.
Były jakieś drobne błędy, ale nie będę w nie wnikać.
OdpowiedzUsuńIch ojciec mnie tak denerwuje, że mam ochotę zawalić w monitor.
Żal mi tej małej dziewczynki. Jest jeszcze młoda, a tak cierpi.
Ogólnie rozdział bardzo dobry.
Czekam na nn :)
Bardzo mis ie podoba rozdział. Jeszcze z lekka gubię się w bohaterach ale myślę, że z czasem będę kojarzyła .
OdpowiedzUsuńpo prostu cudowny
OdpowiedzUsuńczekam nn
świetny ♥
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba ten rozdział. Już wywnioskowałam, że mają trudną sytuacje rodzinną. Wczułam się w to bardzo. I wreszcie jest 1D, a wśród nich mój kochany Zayn...
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na notkę: http://belivingin.blogspot.com/
Jak macie czas to wpadnijcie i tylko przeczytajcie informacje, a jak wam się spodoba to możecie bloga zaobserwować.
Pozdrawiam i życzę wam większych sukcesów!
Rozdział genialny. ojciec serio denerwujący. biedna mała. ♥ $Dzięki za komy u mnie
OdpowiedzUsuńO, nie.. Zayn klientem? Poważnie? Nie wierzę. :D. Biedna Noelle. Czego się nie robi dla rodziny?
OdpowiedzUsuńWyłapałam kilka błędów, np: "Zamknij buzi." Powinno być "buzię" i inne, ale nie wnikam :D.
Czekam na następny i zapraszam do nas !
Bedziecie mnie informować o rozdziałach ? www.we-will-always-be-the-same.blogspot.com
Xx
Super =DD świetny
OdpowiedzUsuńCzytam i nie mogę doczekać sie kolejnego :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie, nowy rozdział http://sweeet-lifeee.blogspot.com/ :)
Świetny, czekam na nastepny.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie.
http://tough-love69.blogspot.com/
Niesamowity rozdział. Gratuluje :P
OdpowiedzUsuń@JustinePyane81
Ciągle się zastanawiam jaki mają problem ;> kiedyś się dowiem, a tak ogółem to bardzo wciągające xx
OdpowiedzUsuń