piątek, 19 lipca 2013

Chapter IV

Perspektywa Noelle


Siedziałam przy barze i patrzyłam jak Ann robi różne sztuczki z butelkami które były wypełnione różnymi trunkami. Jednocześnie prawą dłonią bawiłam się kosmykami swoich czarnych włosów. Dziewczyna była tak dokładna w tym co robiła,że za każdym razem nie mogłam oderwać od niej wzroku. 
- Noelle. - usłyszałam za sobą tak denerwujący głos, odwróciłam się w jego stronę . - Pokój numer 3. - dodał beznamiętnie i poszedł w drugą stronę.
Przełknęłam głośno ślinę. Nie będę ukrywała, że miałam nadzieję, iż dzisiaj nic nie będzie się działo. Przewróciłam oczami i popatrzyłam na koleżankę. 
- Coś na wzmocnienie? - zapytałam i pokazała w moją stronę butelkę z przezroczystym płynem. Kiwnęłam twierdząco głową. Dziewczyna nalewając ciecz do szklanego, niskiego kieliszka z kawałkiem limonki, następnie podsuwając mi go pod nos. Biorąc go w dłoń, opróżniłam naczynie na raz. Następnie odkładając go na blat, zsunęłam się z barowego krzesła i powoli udałam się w stronę schodów. Wychodząc na piętro, z każdym kolejnym stopniem robiło mi się coraz bardziej gorąco.
Podchodząc do drzwi wzięłam głęboki oddech i przykleiłam sztuczny uśmiech. Naciskając na klamkę weszłam powolnym krokiem do pomieszczenia. Na dużym łóżku z pościelą w panterkę, siedział mężczyzna w średnim wieku. Jedną ręką przeczesywał swoje blond włosy. Kiedy przeszłam przez próg, swoje spojrzenie skierował na mnie, a jego twarz przyozdobił chamski uśmieszek. 
- Witaj Pathy. - powiedział w moją stronę, a ja wygięłam usta w lekki grymas. Wymyślanie imion na poczekanie nie jest dobrą rzeczą.
Powoli wstając z łóżka, chwiejnym krokiem zaczął podchodzić w moją stronę.
- To znowu ty.  - powiedziałam. Jego oddech był przesiąknięty alkoholem tak samo jak ubranie.
- Tęskniłaś? - zapytał i zaczął całować moje nagie ramiona. Popatrzył w moje oczy, ale ja szybko odwróciłam wzrok.
- Zabawmy się tak jak zwykle. - mówiąc to popchnął mnie na łóżko. Przyglądałam się temu jak zaczyna ściągać swoje ubranie. Powoli rozpinając koszulę, ściągnął ją i odrzucając do tyłu zrobił krok w moją stronę. Nachylając się nade mną, zaczął rozwiązywać mój gorset.
- Kochanie daj coś z siebie. - wyspał do mojego ucha. Ta cała sytuacja była obrzydliwa, ale wiedziałam dlaczego to robię. Miałam mój cel, który musiałam spełnić, za wszelką cenę.
Zarzucając ręce na za jego szyję, przyciągnęłam go do siebie. 
- Do dzieła kocie. - wyszeptałam w jego usta i złączyłam jej z moimi. Nie przerywając pocałunki sięgnęłam do jego rozporka.
- Może chce poznać moje imię? - zapytał lekko sapiąc. 

- Nie potrzebuję tego do szczęścia. - odparłam. 
Mężczyzna widząc że mam drobnym problem z guzikiem u jego spodni, podniósł się do góry i sam pozbył się swojej dolnej garderoby. Jednym ruchem dłoni, ściągnął ze mnie spódnicę, a następnie koronkową bieliznę. Zaczął całować każdy zakamarek mojego ciała. A ja tępo patrząc w sufit czekałam tylko na moment w którym to wszystko się skończy. Czułam obrzydzenie do samej siebie. Moja skóra płonęła od dotyku jego ohydnych ust. Jego duże ręce jeździły po mojej nagiej tali, w górę i w dół. Za każdym razem czułam dziwne uczucie, był to strach i niechęć do niego. 
- Mogę? - wysapał mi do ucha. W gardle poczułam wielka gulę. W tym samym momencie usłyszałam trzykrotne pukanie do drzwi, to był znak który oznaczał koniec moich męczarni w tym pomieszczeniu. Drzwi uchyliły się i zobaczyłam w nich dorosłego mężczyznę.
- Zbieraj się. Kolejny klient czeka na ciebie na dole. - Oznajmił. Szybko wstając z łóżka, zaczęłam na siebie ubierać porozwalane na podłodze ubrania.
- Ej ale ja za nią zapłaciłem! - podniósł głos blondyn.
- Zaraz przyślę panu komuś w zastępstwo. - odparł mój szef.
-Ale ja chcę ją!-pokazał w moja stronę, patrzyłam to na jednego, to na drugiego. Czułam się jak rzecz, która nie miała prawa do własnego zdania. Jednak wiedziałam, że sama zgotowałam sobie taki los. 
- Chodź. - zwrócił się do mnie pan Tarantino, po czym wyszedł z pokoju. Zrobiłam to co mi kazał i również opuściłam pomieszczenie.
- Kto to? 
- Czy to ważne? - zapytał.
- Tak. -
 odparłam.

- Uwierz płaci dużo to jest ważne. - powiedział i na tym skończyła się nasza rozmowa.
Szłam przed siebie bawiąc się palcami. Myślałam co mnie może czekać w następnym pomieszczeniu. Zastanawiałam się również dlaczego szef idzie razem ze mną. Nigdy tak nie robił, no może na samym początku mojej "kariery". Kiedy wypowiedziałam te słowa w myślach prychnęłam pod nosem. Kariery? Dobre sobie.
Kiedy doszliśmy na miejsce, bez pukania wszedł do pomieszczenia na samym końcu korytarza. Biorąc głęboki wdech, przekroczyłam próg pokoju z numerem dwunastym.
Na fotelu po przeciwnej stronie od łóżka siedział szczupły chłopak z głową spuszczoną w dół.
- Proszę jest i Noelle. - powiedział mój szef i opuścił pomieszczenie.
Tak on był jedynym klientem który znał moje prawdziwe imię. Chłopak wydawał się godny zaufania, nie chciał tylko seksu. Chciał po prostu porozmawiać z osobą która nie miała pojęcia o jego życiu. Która nie wiem czym się zajmuję, która po prostu wysłucha i popatrzy na wszystko z dystansem.
- Cześć Zayn. - przywitałam chłopaka i usiadłam na przeciwko niego.
- Witaj. - odparł.
- Coś się stało? - zapytałam i popatrzyłam w jego oczy.
- Nic, po prostu stwierdziłem że kolej na Ciebie.
- Kolej na mnie? - zapytałam lekko podnosząc brew.
- Chciałbym cię lepiej poznać. Dowiedzieć się czym się interesujesz i czemu to robisz. - odparł.
-To nie jest potrzebne. - odparłam i odwróciłam wzrok. Nie chciałam o tym mówić. To nie była jego sprawa.
-To nie jest potrzebne.-odparłam i odwróciłam wzrok. Nie chciałam o tym mówić. To nie była jego sprawa. Przygryzłam dolną wargę. Nie wiedziałam co mam zrobić. Chłopak delikatnie położył swoją dłoń na moim udzie. - Widzę, że jest ci ciężko, ale jeśli to z siebie wyrzucić, zrobi ci się lżej. - dodał i spojrzał na mnie swoimi czekoladowymi tęczówkami.
-Na razie nie chce o tym rozmawiać, przepraszam.-odparłam. 
- Spokojnie. - powiedział i uśmiechnął się lekko. - Jak coś, zawsze będę do twojej dyspozycji.
- Dzięki. - mówiąc to posłałam mu lekki uśmiech.


Perspektywa Haley


Siedziałam na tylnym siedzeniu samochodu mojego ojca. Cały czas czułam na sobie ich spojrzenia, wbijane w lusterko, w którym odbijała się moja twarz. Odwracając od niech wzrok przygładziłam szafirową sukienkę i popatrzyłam w okno, zerkając na mijanych przez nas ludzi. Każdy wydawał się szczęśliwy, każdy maiła przy sobie osoby które kochał. A ja? Co ja miałam? Udawany związek, brak chęci do wszystkiego co mnie otaczało.
- Haley. - zwrócił się do mnie ojciec, jednocześnie ze skupieniem spoglądając na drogę.
- Nie musisz nic mówić. Wiem jak mam się zachowywać. - odparłam z niechęcią i spuściłam wzrok.
- Haley to dla dobra naszej rodziny. - odezwała się matka, odwracając się lekko w moją stronę. - Dla rodziny trzeba być zdolnym do poświęceń. - dodała.
- Do poświęceń? - spytałam bardziej samą siebie. - Do poświęceń? - spytałam, tylko że już głośniej. - W przeciwieństwie do was wszystkich robię to od samego początku. Rozstałam się z chłopakiem, na którym mi naprawdę zależało, dla kogoś kogo nie kocham i darzę niechęcią. Znalazłam pracę, by dołożyć się do życia. Musiałam zrezygnować ze studiów, a ty mi mówisz o poświeceniu?!
- Haley! - podniósł głos ojciec.
- Przepraszam. - powiedziałam i popatrzyłam w okno. Tak naprawdę nie było mi przykro, chciałam żeby wiedzieli jak się czuję. Chciałam pokazać im, że cierpię.
Zapadła cisza. Słychać było tylko nasze nie równomierne oddechy. Przygryzłam wargę, byłam zła na wszystko, na nich, na siebie. Po chwili poczułam metaliczny smak krwi. Przyłożyłam rękę do ust.
Naglę zaczęło padać. Duże krople deszczu szybko spływały po szybie, jedna za drugą.  
-Tato zwolnij.-powiedziałam, nie lubiłam jeździć w deszczu. 
-Nie mamy czasu, jesteśmy już spóźnieni.-odparł, przymknęłam oczy.
Na jezdni zaczęły robić się duże kałuże, które z każdą kolejną chwilą stawały się coraz większe. Cała okolica spławiła się w deszczu. Widoczność była ograniczona.
-Tato zwolnij.-powiedziałam ponownie, czułam że stanie się coś złego.
-Haley przestań dramatyzować, przecież nic...-przerwał samochód zaczął się kręcić.
Stracił kontrolę nad kierownicą. Przymknęłam powieki, to było koniec. Beznadziejny koniec. Naglę pojazd zatrzymał się na środku jezdni.
-Dzięki Bogu.-wyszeptała mama. 
Z mojej lewej strony zobaczyłam ostre światło.
Zbliżające się coraz szybciej. 
-Odpal.-krzyknęłam. Zaczęłam dławić się łzami. Jednak samochód nie chciał załapać, usłyszałam dźwięk klaksonu, później widziałam tylko ciemność, którą poprzedził straszny huk. Poczułam ból i bezsilność. Powieki stały się ociężałe, a ciało przeszył straszny ból. Ból, którego nigdy nie doświadczyłam. 


Perspektywa Linnea


Najpierw dźwięk dzwonka dobiegający moich uszu. Potem zrozpaczony głos mojej rodzicielki, który po rozłączonym połączeniu, w dalszym ciągu obijał się echem w mojej głowie, obwieszczając mi tragiczną wiadomość, w którą nie mogłam uwierzyć. Nie Haley. Nie moja starsza siostra, która zawsze starała się nam pomóc, kosztem swojego szczęścia. W pewnym sensie można było powiedzieć, że była głową rodziny. To ona ostatnim czasem najwięcej z nas wszystkich poświęciła, byśmy mieli godne warunki życia. To ona była tą od szczerych rozmów, pocieszania w trudnych chwilach oraz dzielenia się uśmiechem. Była jednocześnie matką, siostrą, ale także przyjaciółką, której nie miałam.
Popatrzyłam na małą Sky, która niczego nieświadoma siedziała na sofie i z zaciekawieniem oglądała swoją ulubioną bajkę. Poczułam jak po policzkach spływają gorzkie łzy, które momentalnie przemieniły się w dwa strumienie. Jak najszybciej umiałam wbiegłam po schodach i skierowałam się do pokoju swojego brata. Bez pukania, otworzyłam drzwi i spojrzałam w stronę zdziwionego Michaela. Siedział na łóżku, a w rękach trzymał swój telefon. Widząc mój stan, odłożył go na bok i podszedł w moją stronę.
- Co się stało Linnea? - spytał zaszokowany.
- Haley. - wyszeptałam i wtuliłam się w jego ciało.
- Co? Co się stało z Haley?! - zadał kolejne pytanie, jednocześnie gładząc mnie po plecach.
Nie mogłam nic więcej powiedzieć, w moim gardle zrobiła się wielka gula, która nie pozwalałam mi abym wypowiedziała tych kilku słów. Chłopak odsunął mnie od siebie na długość swoich ramion i popatrzył w moje oczy.
- Weź głęboki oddech i powiedź co się stało. - powiedział i pokiwałam głową kiedy wykonałam jego polecenie.
- Mieli wypadek. - wyszeptałam i zadławiłam się powietrzem.
- W którym są szpitalu? - zapytał, zabierając telefon i portfel który leżał na nocnej szafce.
- Św. Franciszka. - odparłam, chłopak minął mnie w drzwiach i zbiegł po schodach.
Nie czekając ani chwili dłużej, pobiegłam za nim.
- A ty dokąd? 
-Jadę tam. - powiedział i zaczął ubierać buty.
- A co z nami? - zapytałam.
- Zostajecie tutaj. - nie patrzył w moją stronę.
- Michael proszę nie każ mi zostać, nie chce siedzieć tutaj i czekać na jakieś wieści, chce być tam. - powiedziałam i znów zaczęłam płakać.
- Ubieraj Sky. - powiedział i złapała za kluczyki do samochodu Haley.
Pod czas drogi do szpitala nie odzywaliśmy się do siebie ani słowem. Każde z nas bało się tego, co mogło zastać w szpitalu. Co mogliśmy usłyszeć, po przekroczeniu progu tego budynku. W mojej głowie pojawiały się czarne scenariusze, które szybko odpędzałam, starając się myśleć pozytywnie. Będzie dobrze. Powtarzałam sobie w duchu. Tylko mała Sky nie wiedziała co się dzieje. Cały czas spoglądała na boki, jednocześnie przytulając do siebie swojego misia.
Kiedy auto zatrzymało się na szpitalnym parkingu wzięłam głęboki wdech i wysiadłam.
- Może trzeba zadzwonić do Noelle? - zapytałam i popatrzyłam w stronę brata.
- Weź Sky, a ja to załatwię. - powiedział i odszedł od samochodu podając przed tym mi kluczyki.Szybko odpięłam małą i postawiłam na ziemi, nacisnęłam automatyczny guzik, aby zamknąć pojazd i patrzyłam na odwróconą sylwetkę chłopaka.
W tym samym momencie zakończył połączenie i z powrotem stanął obok nas.
- Za chwilę tutaj będzie. - powiedział. - Chodźmy. - dodał i wziął blondynkę na ręce.
Wchodząc do windy, podniosłam trzęsącą się rękę do góry i nacisnęłam odpowiedni guzik. Urządzenie powoli zaczęło wznosić się do góry, a moje serce przyspieszyło tempa pracy.
Kiedy dojechaliśmy, pośpiesznie wyszliśmy w windy. Rozglądnęłam się dokładnie po korytarzu. Na samym końcu dostrzegłam okno, przy którym rozpoznałam swoją matkę. Puściłam się pędem w ich stronę. Na miejscu dostrzegłam Tonny'ego z rodzicami, którzy zajmowali miejsca na krzesłach, a obok nich nieznanego mi chłopaka, który chował twarz w dłoniach. Ojciec chodząc w każdą z możliwych stron, rozglądał się po wszystkich, wyszukując wzrokiem lekarza.
- Co z nią? - zapytałam. Wszystkie pary oczu zwróciły się w moją stronę.
- Jeszcze nic nie wiemy. - powiedziała mama i zaniosła się płaczem.
Najgorsze było czekanie na jakąkolwiek wiadomość. Brak informacji ze strony lekarzy, była jak zabójca, która stopniowo wyniszczała nerwy zebranych tu osób.
Popatrzyłam w stronę nie znanego mi chłopak i przyglądnęłam mu się przez chwilę.
Mój wzrok z niego przeniósł się na mamę i z powrotem znów na niego.
- To on w nas wjechał. - wypowiedziała bardzo cicho.
- Już coś wiadomo? - dobiegł nas głos Noelle, biegnącej w naszą stronę.
Wszystkie spojrzenia utkwiły w jej postaci. Za nią dostrzegłam nieznanego mi wcześniej chłopaka. Miał ciemną karnację, czarne, idealnie ułożone włosy oraz lekki zarost dodający mu męskości. 
Pokiwałam głową. Dziewczyna zajęła pierwsze wolne miejsce, a obok niej usiadł jej towarzysz.
- Stary, co ty tutaj robisz? - Mulat zwrócił się do chłopaka, który spowodował wypadek.
Chłopak już chciał coś powiedzieć, jednak z pomieszczenia gdzie operowano moją siostrę, wyszła pielęgniarka, gdzieś w wieku moich rodziców.
- Anna proszę ratujcie ją. - powiedział ojciec.
- Lekarze zrobią co w ich mocy. - odparła kobieta i popatrzyła na niego ze smutkiem w oczach, jej wzrok zawiesił się na mamie która oparta o szybę wpatrywała się w nieprzytomną Haley.

***

Na samym początku bardzo przepraszamy za długą nieobecność. Było to spowodowane brakiem czasu na napisanie rozdział, a także weny. Wiemy, że mogłyśmy napisać coś na odczep się, żeby było, jednak nie chciałyśmy abyście przeczytały byle jaki rozdział, w którego nie włożyłybyśmy żadnych starań. Mamy nadzieję, że nam to wybaczycie.
Przepraszamy za jakiekolwiek błędy które wychwycicie.
Zapraszamy do komentowanie i do następnego. 
Do następnego rozdziału!
Ada&M.